
- Kurwa! Zawsze myślałem, że Bóg jest facetem! – Przerażony, przystojny niczym model z wybiegu
paryskiego pokazu mody mężczyzna nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Klęcząc nago na białym, delikatnym piasku, próbował uspokoić galopujące chaotycznie myśli.
– Nigdy bym nie zgadł, że tak naprawdę jest bezlitosną, niebiańsko piękną sadystką!
Nie wiedział, jak znalazł się w tym raju na Ziemi. Piasek był nie tyle jasnożółty, kanarkowy, co wręcz
biały, delikatny, miękko przesypywał się przez palce. Plaża jak okiem sięgnąć, stanowiła spełnienie
snu ekscentrycznego samotnika o prywatności z dala od trosk normalnego życia i gwaru popularnych
kurortów. Tak musiało wyglądać życie na prywatnych, egzotycznych wyspach arabskich szejków.
Łagodny szum turkusowej, krystalicznie czystej, morskiej wody, odbijającej promienie letniego,
ogrzewającego, ale nie palącego słońca, rozjaśniającego niebo pozbawione choćby cienia
deszczowych chmur, idealnie komponował się, z dobiegającym zza ściany lasu rajskim śpiewem
egzotycznych ptaków.
Za sobą miał obwieszone egzotycznymi owocami drzewa palmowe, daktylowce i soczystą, namiętną,
seledynową roślinność tropikalną, tętniącą dźwiękami ptaków i spokojnym szumem kojącym uszy
równie miło, jak idealna tafla bezkresnego oceanu. Czarne, rozrzucone gdzieniegdzie skały, o które
rozbijały się maleńkie fale, tworząc malownicze bałwanki, jak ziarenka pieprzu w idealnie
doprawionej potrawie, nadawały krajobrazowi niezbędnego kontrastu. Rozglądając się wokół, widział
tylko alabastrowy piasek, niezbyt gęstą, zachęcającą ożywczym cieniem dżunglę, rozkoszny błękit
nieba i wspaniałe, trochę nienaturalnie umiarkowane oblicze najjaśniejszej gwiazdy w naszym
kosmosie.
Odkąd się obudził ubrany w letnią, kremową koszulkę polo i luźne, lniane, białe spodnie z nogawkami
powiewającymi swobodnie przy gołych kostkach, obutych w skórzane, wygodne klapki, wierzył, że
wciąż jednak śni. Podobało mu się, jak to czasami bywa z sennymi fantazjami, podświadome uczucie
pewności przeżywania pięknego snu, z którego nigdy nie chciałby się obudzić, przy jednoczesnym
przeświadczeniu, że w rzeczywistości znajduje się w ciepłym, bezpiecznym łóżku w prywatnej
sypialni.
Ostatnie realne wspomnienie dotyczyło podróży samolotem. Gdy ciężka maszyna wzbiła się w końcu
w powietrze, kapitan życzył podróżnym miłego lotu. Zjawiskowo piękna stewardessa poczęstowała
go, w parze z prześlicznym uśmiechem starannie wybielonych i idealnie równych zębów, pysznym
drinkiem na koszt życzliwych linii lotniczych. W przyjemnej atmosferze ułożył się do snu. Delikatny
szum silników samolotu i kołysanie wielkiego Boeinga, pokonującego przestworza z szybkością
dochodzącą do dziewięciuset kilometrów na godzinę, szybko wprowadziło pasażera w objęcia
przyjaznego Morfeusza.
Przebudzenie na idyllicznej plaży skwitował tylko szczerym uśmiechem samozadowolenia. Podszedł
do wody i potwierdzając gołą stopą, że dorównuje temperaturą spodziewanym “na oko” założeniom,
pasującym idealnie do pięknego snu, czym prędzej zrzucił ubranie. Nagi wskoczył do oceanu. Był
doskonałym pływakiem, wypuścił się więc daleko od lądu i gdy mięśnie muskularnego ciała poczuły
zmęczenie, położył się na wodzie, zamykając oczy. Rozkoszował się słońcem i spokojem laguny.
Po chwili nastąpiła niemiła zmiana. Nie czuł już soczystych promieni idealnego słońca. Ze
zdziwieniem, bo przecież wchodząc do wody, nie widział w zasięgu wzroku żadnej chmury, otworzył
oczy. Zaskoczenie z powodu niespodziewanego obrazu i nagły ucisk strachu w dolnej partii brzucha
kazał mężczyźnie zamknąć je, by przekonać się, czy nie ma omamów i natychmiast ponownie
otworzyć. Obraz nie znikał. Z nieba, zasłaniając słońce i spory fragment nieboskłonu, patrzyła na
niego olbrzymia twarz przepięknej kobiety.
Bogini, jak odruchowo natychmiast ją w duchu nazwał, milczała i wpatrywała się w kąpiącego bez
słowa. Określenie, że była piękna, mogło być wzięte za obrazę. Z nieba spoglądała na niego, widziana
jak na wielkim ekranie w technologii Full HD para wielkich, błękitno-szarych, obwiedzionych złotymi
obwódkami oczu, co pewien czas przysłanianych przez długie, gęste, podkreślone czarną maskarą
rzęsy. Wyprofilowane, zadbane brwi, nad którymi znajdowało się idealnie gładkie, pozbawione
zmarszczek czoło z falującą grzywą głęboko czarnych, lśniących włosów dopełniały magii spojrzenia.
Niedościgniona symetria twarzy zbudowanej z mistrzowsko ukształtowanych kości policzkowych,
proporcjonalnego nosa i pełnych, wzmocnionych ciemną pomadką ust, stanowiła obraz idealny, w
który z otwartymi ustami mógłby się bez końca wpatrywać, zauroczony nieosiągalnym pięknem.
Kosmyk włosów poprawionych ozdobioną wymyślnym manicure dłonią i rozkoszne przechylenie
głowy, wieńczącej smukłą szyję boskiej kobiety, był potwierdzeniem, że niewidoczna na niebie reszta
postaci musi być równie wyjątkowa.
Wpatrując się w niecodzienny widok, nie wiedział, jak się zachować. Nagle istota przesłaniająca mu
prawie cały widnokrąg zniknęła, a gałki oczne mężczyzny poraził gwałtownie zwrócony blask słońca.
Zamknął odruchowo oczy. Nie zdążył przywrócić możliwości widzenia, gdy poczuł, że nie jest już w
wodzie, a zupełnie suchy znajduje się ponownie na piasku, klęcząc nago zwrócony w kierunku
oceanu. Pokonując łzawienie, dostrzegł, że… po wodzie kroczy ku niemu ubrana w wysokie skórzane
buty na niebotycznym obcasie oraz w obcisłą krótką sukienkę z głębokim dekoltem, eksponującym
uniesione, młodzieńcze piersi widziana przed chwilą Bogini.
Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, jak głupio musi wyglądać, klęcząc nago na rajskiej plaży i
wpatrując się z otwartymi ustami z wyrazem bezbrzeżnego zdziwienia w zjawiskową piękność.
Kobieta tymczasem, jak gdyby nigdy nic, suchą nogą zeszła z tafli oceanu i zupełnie za nic mając
pozostałe prawa fizyki, nakazujące zapaść się niezwykle długim i cienkim szpilkom w drobnym,
delikatnym piasku, doskonale opanowanym, kipiącym seksapilem krokiem, obeszła pozostającego w
poddańczej pozie towarzysza wkoło, oceniając nagie, wybitnie męskie ciało.
Poczuł, że sytuacja jest co najmniej dziwna i chciał wstać, ale stwierdził z niemiłym zaskoczeniem, że
nie panuje nad mięśniami. Niemoc obejmowała też możliwość mówienia. Obca istota zauważyła jego
próby i przestraszony wzrok.
- Jestem twoją Panią i wszystko co będziesz robił, robisz dla mnie – odezwała się raczej
zdecydowanym głosem, polszczyzną z doskonałym akcentem znamionującym gruntowne
wykształcenie. Zaskoczyła klęczącego, spodziewającego się raczej miękkiego, delikatnego głosiku,
pasującego do wiotkiego powabu ciała nimfy. - Jestem Panią twojego życia i śmierci. Zrobisz wszystko co Ci rozkażę. Spełnisz każdą moją zachciankę
i k a ż d ą nawet najbardziej wyuzdaną perwersję! – Stanęła naprzeciw zdezorientowanego
mężczyzny mając słońce za plecami.
W jego oczach była teraz plamą cienia, skrywającego ciało, zza którego prześwitywały oślepiające
promienie. Oczy nękane światłem zaczęły łzawić. Nagle, w jednej chwili, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, znów widział wszystko wyraźnie, jakby jego nowej Pani nie spodobała się
myśl, że straci choćby sekundę z możliwości podziwiania Królowej. - Mów do mnie: Bogini! – Dodała.
“Co tu się dzieje? O co chodzi? Dobrze, że to tylko kolejny, erotyczny sen!” Gorączkowo myślał
postawiony w roli niewolnika człowiek.
Nie miał czasu zastanowić się nad zaistniałą sytuacją. W jednej chwili klęczał na brzegu morza, by w
drugiej znaleźć się w olbrzymim łóżku, spoczywając w pozycji horyzontalnej na miękkim materacu.
Bogini siedziała naprzeciwko na wielkim, skórzanym fotelu zupełnie naga, nie licząc wysokich do
kolan skórzanych butów opinających smukłe łydki. Świeżo mianowany niewolnik miał okazję
potwierdzić, że reszta pozbawionego zbędnego tłuszczyku, ale bynajmniej nie wychudzonego,
zadbanego, kipiącego seksem ciała kobiety, tworzy idealną całość ze zjawiskową twarzą.
Nie planując niczego, zdał sobie również sprawę, że jego męskość dawno nie była już tak sztywna i
wielka jak w chwili obecnej. Jakby gorąca krew spływająca z reszty organizmu, by wypełnić tylko te
położone niżej naczynia krwionośne, chciała sprawdzić górne granice wytrzymałości delikatnej skórki,
opinającej ciasno, prężący się dumnie instrument rozkoszy. Oczy kobiety zaświeciły się namiętnym
blaskiem, rozchyliła nogi opierając je na miękkich i wygodnych, szerokich oparciach ekskluzywnego
mebla.
Jej kobiecość była zupełnie gładka, pozbawiona nawet cienia owłosienia. Delikatne wargi,
dostosowując się do ułożenia ciała, rozchyliły się leniwie, przyjmując obraz rozkosznego kwiatu,
zapraszającego doświadczonego ogrodnika do pielęgnacji i zajęcia się wymagającym zjawiskiem. - Pochyl się i zacznij się lizać – wydyszała niskim, drżącym z podniecenia głosem kobieta, gładząc się
delikatnie wypielęgnowanymi, smukłymi palcami na oczach leżącego.
Pozbawiony władzy nad własnym ciałem człowiek zdążył tylko pomyśleć, że to przecież niemożliwe.
Nie musiał rozwijać uzasadnień tej do niedawna oczywistości, gdy posłuszny sile głosu zgiął się tak
głęboko, że twarda jak skała, pachnąca seksem główka znalazła się w wilgotnych ustach jej
właściciela. Nie mogąc wyjść z niedowierzania, po raz pierwszy w życiu ssał wyprężony dumnie męski
organ. Swego rodzaju pocieszeniem w tej surrealistycznej scenie była świadomość, że w jakże
poniżającej dla każdego faceta hetero roli, zaspokaja sam siebie.
Najbardziej zaskakujący był jednakże fakt, że coraz szybciej pracująca głowa, za każdym razem głębiej
wchłaniająca atłasowy organ, sprawia mu olbrzymią przyjemność. Nigdy nie podejrzewał siebie, że –
nazywając rzecz po imieniu – robiąc laskę facetowi i sam będąc jednocześnie lizanym przez samca
(choć w głowie by mu się nie zmieściło, że wystąpi w obu rolach naraz!), będzie mógł odczuwać tak
wielką rozkosz. Do uszu zwiniętego w nienaturalnej pozie niewolnika docierał coraz szybszy oddech,
obserwującej go kobiety.
Nie mógł przerwać nakazanych działań i choć wygięty do granic ludzkich możliwości kark zaczynał
boleć go coraz mocniej, poczuł, że jeśli nie przestanie, za chwilę wystrzeli lepki ładunek, prosto w
pracujące intensywnie gardło. Perwersyjna piękność chyba miała to w zamiarze, ponieważ nie tylko
nie dawała sygnału do przerwy, co raczej wijąc się jak szalona na miękkiej skórze komfortowego
mebla, dopingowała leżącego z całych sił do osiągnięcia zasłużonego finału. Wykonywana w iście
mistrzowski sposób – zupełnie jak nie pierwszy raz – praca, zakończyła się oczekiwanym przez
podnieconą do granic przedstawicielkę słabszej – w potocznym rozumieniu tego stwierdzenia – płci
spełnieniem i koniecznością połknięcia całego ładunku gorzko-słonego wytworu zmuszonych do
działania męskich organów. Zdziwił się, że było jej tak dużo.
Prostując się z ulgą, zawstydzony bardziej, niż piętnastolatek przyłapany na defloracji delikatnej błony
symbolicznie oddzielającej czas m y ś l e n i a o seksie, od czasu u p r a w i a n i a seksu przez
ukochaną, mocno nieletnią córeczkę, posiadającego pozwolenie na ostrą broń tatusia pułkownika,
podniósł wzrok akurat w momencie, gdy w uszach rozbrzmiewał mu krzyk, osiągającej szczyty
rozkoszy przybyszki z symbolicznej Wenus. Zamglone oczy spełnionej w pierwszym ogniu wyzwolenia
piękności wróciły po chwili na swoje miejsce. Szybki oddech wciąż gwałtownie unosił klatkę
piersiową, wprawiając w drżenie delikatne piersi zwieńczone pobudzonymi, twardymi jak pociski
sutkami, gdy próbowała uspokoić się w przerwie przed dalszą zabawą.
Leżący naprzeciw mężczyzna, próbujący pozbyć się niezbyt przyjemnego smaku własnej ejakulacji,
zauważył, że jego członek wciąż stoi dumnie, jak gdyby domagał się dalszych atrakcji. Zniewolony
przedstawiciel brzydszej płci obawiał się, co też może dalej planować pozbawiona skrupułów
władczyni. Jego lęki, jak miał się za chwilę przekonać, nie były bezpodstawne. - Dobry jesteś! – Usłyszał łagodniejszy po wybuchowym jak fajerwerki spełnieniu, aksamitny głos. –
Nie zawiodłam się, ale to nie koniec.
Kobieta stanęła obok łóżka, a wykorzystany i pozbawiony woli samiec, nie dziwiąc się już niczemu,
zdał sobie sprawę, że nie leży już wygodnie, tylko klęczy tyłem do dziewczyny, eksplorując ogolone,
gładkie jak tafla szkła, umięśnione pośladki wypięte wysoko ponad opartą na łóżku głowę. Bał się tej
pozycji i tego co – jak podpowiadał mu instynkt – może się za chwilę stać. Gdyby jednak mógł widzieć,
co rzeczywiście dzieje się za jego plecami, a co nie miało prawa zrodzić się nawet w ukrytych
zakamarkach męskich fantazji, byłby naprawdę przerażony.
Zjawiskowo piękna Bogini, posiadaczka idealnej, fotogenicznej i pokazowej wręcz waginy, obiektu
niespełnialnych marzeń milionów śliniących się przy internetowym, darmowym porno mężczyzn,
pokazała po chwili, coraz bardziej przestraszonemu obiektowi fantazji, jak wielkie ma pokłady
wyuzdanych pragnień, które może bezkarnie zrealizować. Stojąc za klęczącym, sparaliżowanym
strachem przystojniakiem, celowała w kierunku dziewiczej jeszcze, spiętej i ciasnej dziurki olbrzymim,
oplecionym siatką mocarnych żył męskim członkiem.
Maczugą, jakiej nie powstydziłby się żaden gwiazdor filmów porno, która na życzenie pozbawionego
hamulców moralnych umysłu kobiety wyrosła w miejscu eksponowanej przed chwilą miękkiej,
wilgotnej kobiecości, przebiła gwałtownie bramy ostatniej niewinności niewolnika. Głośny ryk bólu
gwałconego tylko ją bardziej podniecił. Gdy po kilkunastu minutach, znowu w towarzystwie
nieopanowanego krzyku wywołanego gigantycznym jak Mont Everest orgazmem kończyła, zalewając
wnętrze szlochającego mężczyzny gwałtowną ulewą gęstej wydzieliny, był już pogodzony ze
wszystkim. Zależało mu tylko na zakończeniu gehenny i obudzeniu się z przerażającego koszmaru.
Szczery i czysty śmiech rozluźnionej władczyni, która po zaspokojeniu własnych, egoistycznych
potrzeb, niczym klasyczny macho poklepała obolałe i trochę okrwawione pośladki zgwałconego, mógł
zwiastować rzeczywisty koniec niezwykłej przygody. Jedno wszakże zdanie wypowiedziane prosto do
ucha wykorzystanego samca sprawiło, że przerażenie omal nie rozsadziło, pracującego szaleńczo
serca. - Myślałeś, że to koniec, wiem. I wiesz co? Masz rację. To rzeczywiście koniec. Koniec Twojego
marnego, nic nie wartego, męskiego żywota psa.
Leżąc w ciemności, Anna długo jeszcze starała się uspokoić oddech. Doskonała pustka stanu
przejściowego między wyjściem z wirtualu, a realem kojarząca się z dzieleniem istnienia z
bezimiennym stwórcą, zapełniającym hebanową pustkę kosmosu miliardami żyć, była szokująco inna
od wielości gigantycznych wprost emocji, jakie wytworzyła za sprawą wyposażonego w tysiące
sensorów kombinezonu, w którym leżała na miękkim dnie szczelnie zamkniętej, odcinającej ją od
wszelkich bodźców zewnętrznych kapsuły. Kombinezonu zwieńczonego specjalnym hełmem
działającym bezpośrednio na części mózgu odpowiadające za fantazje.
To było niesamowite. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ktoś mógł wymyślić coś tak fantastycznego. Każdy
za odpowiednią opłatą mógł zrealizować nawet najbardziej wyuzdaną zachciankę. Usługa nie była
tania, ba! Była przeraźliwie, niebotycznie wręcz droga, ale możliwość nakazania odcięcia i zjedzenia
własnych genitaliów mężczyźnie pozbawionemu możliwości odmowy jej najdzikszym,
najokrutniejszym rozkazom, był tego wart! Na samo wspomnienie pobytu na rajskiej wyspie
ponownie przeszedł ją dreszcz.
Poszła na całość i nawet nie spodziewała się, że stać ją na takie diabelskie okrucieństwo. Uśmiechnęła
się w myślach. Dla świata była znana jako Anna Przybylak, mężatka, matka dwójki dzieci
wychowywanych raczej przez guwernantkę, niż przez rodzicielkę, typowa przedstawicielka dwóch
procent społeczeństwa wytwarzających ponad czterdzieści procent PKB. Pracująca, choć bardziej z
nudów niż z potrzeby, na pół etatu kobieta. Jej mąż jako spełniony przedstawiciel prywatnego
biznesu, dorobił się milionów, ale zajęty ciągłą pogonią za kolejnym interesem, jak to bywa w
podobnych przypadkach, klasycznie zaniedbywał szukającą podniet żonę.
Zawsze uśmiechnięta i życzliwa, ogólnie lubiana przez sąsiadów w małej wioseczce, gdzie mieszkała
formalnie wraz z mężem, a w praktyce częściej sama w nowym domu pod Poznaniem. Przed nikim,
nawet przed ślubnym nigdy nie przyznałaby się do swoich fantazji seksualnych. Zawsze były
wyuzdane. Lubiła, wbrew tworzonemu wizerunkowi poświntuszyć sobie bezwstydnie za zamkniętymi
drzwiami alkowy, gdy nikt nie widział i nie przypuszczał, że oto stateczna przedstawicielka katolickiej
rodziny sukcesu oddaje się dzikim i nierzadko krwawym wycieczkom w świat zakazanego owocu.
Zwykłe, szare życie nudziło ją coraz bardziej. Ogłoszenie, jakie znalazła jej przyjaciółka w Internecie na
forum poświęconym tematyce fetyszów seksualnych, zaciekawiło ją od razu.
“Jesteś Boginią.
My zrobimy z Ciebie Wszechmocną.
Tylko dla kobiet”
Krótkie, lakoniczne, frapujące. Poniżej podany adres mailowy. Nie zastanawiając się długo
odpowiedziała na nie i wpłacając zaliczkę, którą – dopuszczając myśl, że być może daje zarobić
kolejnemu, internetowemu oszustowi – w duchu przeznaczyła bez żalu na straty, dostała kod
aktywacyjny do strony internetowej www.youaregod.com.
Po zalogowaniu się znalazła opis procedury. Osiągnięcie, jakie było wg autorów strony przełomowe i
zrewolucjonizuje wkrótce pojęcie rzeczywistości wirtualnej, polegało na stworzeniu takiego systemu
połączenia człowieka z siecią, że sprzężony z cyfrowym światem mózg, mógł dowolnie kreować
rzeczywistość w stopniu nie do odróżnienia od realnej. Pozwalało to na dowolną, nieograniczoną
realizację wszelkich marzeń i fantazji.
Aby skorzystać z możliwości, jakie dawało nowatorskie odkrycie, należało otrzymać zaproszenie
generowane po wniesieniu stosownej opłaty i dodatkowo, co czyniło Klientów firmy elitarnym
klubem, polecenie przez wtajemniczonego znajomego. Na stronie było mnóstwo wpisów z całego
świata, zachwalających działanie programu. Anna nie zastanawiając się długo, wpłaciła pozostałą,
olbrzymią dla przeciętnego zjadacza chleba kwotę i korzystając z polecenia przyjaciółki zachwyconej
możliwościami, jakie oferowała tajemnicza organizacja, udała się pod wskazany adres.
W wielkiej i luksusowej willi została przyjęta z wszelkimi honorami. Sympatycznie wyglądająca, około
czterdziestoletnia, dystyngowana i zadbana kobieta przedstawiła jej procedurę.
- Wszystko jest tak proste i oczywiste jak zwykłe korzystanie z sieci – spoglądała na nią z uśmiechem,
siedząc na skórzanej kanapie przy małym stoliku do kawy. - Różnica polega na tym, że nie siedzi Pani na niewygodnym krześle, wpatrując się w piksele na
ekranie imitujące życie, tylko uczestniczy Pani w wykreowanym świecie, jak żywy człowiek. –
Przerwała na chwilę, napiła się kawy i dokończyła wpatrując się prosto w oczy kolejnej, bogatej
Klientki. – To Pani jest twórcą, jest Pani Boginią!
Anny nie trzeba było przekonywać do spróbowania czegoś tak ekscytującego. Spijała z ust
elokwentnej, budzącej zaufanie kobiety słowa chciwie, jak zagubiony na Saharze turysta wodę.
Będzie Boginią! Stworzy świat i zostanie jedynym cenzorem! Tego właśnie szukała. Oderwania się od
nudnego, zwykłego życia. Po wysłuchaniu wyjaśnień podpisała stosowne zgody, nie czytając
dokumentów i w końcu w wymarzonym ciele niebiańskiej piękności znalazła się w świecie
najskrytszych fantazji.
“Jestem Boginią.” Leżąca w ciemnościach kobieta pomyślała komendę, która miała zakończyć
program i pozwolić jej wyjść z kapsuły.
Nic się nie zmieniło. Cały czas otaczała ją idealna pustka i ciemność. Ciało Anny stężało i pokryło się
gęsią skórką. Poczuła dyskretne na razie, ale już wyczuwalne pierwsze, wewnętrzne ukłucie strachu.
“Jestem Boginią!, Co jest, do cholery? Halo? Czy ktoś mnie słyszy? Halo, jest tu ktoś?!” Narastająca
spirala strachu, wraz z coraz szybszym i głośniejszym biciem serca, nakazywała kobiecie coraz
rozpaczliwsze nawoływanie.
Zdała sobie sprawę, że coś jest mocno nie tak. Leżała sama, bezbronna, zamknięta w kapsule w
tajemniczej firmie, podłączona do niezwykłego urządzenia.
“Boże, co ja zrobiłam! Co się ze mną stanie?!” Serce biło jak szalone, pompując wraz z krwią coraz to
nowe zasoby przerażenia.
“Ok., tyko spokojnie, Anka, dasz radę. Jesteś już dużą dziewczynką! Tylko spokojnie, Mała –
próbowała opanować lodowate uczucie skazania na wieczną samotność i w końcu śmierć w
bezkresnej pustce, w której się unosiła.
“To tylko iluzja, jesteś w kapsule, w normalnym, realnym świecie. To tylko iluzja!” – Nie chciała do
siebie dopuścić myśli, że nie wiadomo co lepsze, bycie w pustce, czy na łasce tajemniczej organizacji.
“Wyspa. Powrót” Za pomocą prostej komendy postanowiła uciec w przyjemne miejsce stworzone
przez swój umysł i zastanowić się w promieniach słońca co dalej.
Błysk światła. Spokój fal bijących o brzeg piaszczystej, pustej plaży nie relaksował jak jeszcze
niedawno. Sielankowy obraz, będący emanacją jej własnej fantazji, wydał się nagle przerażający.
Anna rozejrzała się z lodową kulą strachu, ciążącą obawą utknięcia w tym wymyślonym, doskonałym,
nieprawdziwym świecie aż do śmierci. Nie chciała umierać! Ani tu, ani w rzeczywistym świecie, gdzieś
na łasce obcych dostarczycieli prywatnych Edenów.
Usłyszany w oddali, samotny głos ptaka przejął Annę zimnym dreszczem.
- Znowu to samo! Co za chore, bogate suki! – Niemłody, zarośnięty mężczyzna ubrany w gruby
foliowy, zielony fartuch i wysokie czarne gumowce z brudną szmatą przerzuconą przez ramie
wycedził spod plastikowej maski inwektywy.
Stał nad otwartą kapsułą opatrzoną logo “Jesteś Boginią” i ponownie, jak wiele razy wcześniej, musiał
posprzątać bałagan po kolejnej Klientce. W ciemnym wnętrzu lśniącego cylindra znajdowały się
wykrzywione przerażeniem i bólem zwłoki okrwawionego, nagiego mężczyzny. Obrazem, który
wywołał tak niepochlebny komentarz, był widok lędźwi martwego grubaska, spoczywającego bez
ruchu w tubie niczym w trumnie.
Członek i jądra denata były oderwane, a w ustach przyozdobionych nierównym, poprzeplatanym
siwizną wąsem pozostały resztki krwawej miazgi, która mogła być tylko jednym. “Sprzątacz” jedynie
domyślał się, ale już sama myśl, że to musi być prawda, doprowadzała go do złości. Nie rozumiał tych
bogatych bab! Po zakończonych ekscesach, kolejna nie mogła dojść, zanim nie zabiła bestialsko
bezbronnego faceta. Wyjmując zimne ciało i wrzucając je do kąpieli w żrącym kwasie, miał tylko
nadzieję, że wielka rana w okolicach serca zadała mu szybką śmierć i nie cierpiał zbyt długo.
Stał bez słowa kilka minut nad kadzią, obserwując jak w dymie i przy dźwiękach unoszących się bąbli,
znika kolejne ciało skuszonego wielkim honorarium naiwniaka.
Odsłony: 99